Myślicie, że się uda? Czy raczej – „To się na pewno nie uda”?
Kolejny post z cyklu „Wyrwane z kontekstu. Zasłyszane, nie kradzione.”
Kilka ostatnich dni, niby jeszcze letnich, ale z wyraźnym posmakiem jesieni, będących swoistym przekomarzaniem się dwóch pór roku, nie sprzyjały spacerom z uniesioną głową. Raczej przemykaniu się pomiędzy kroplami deszczu i kuleniu się w sobie przy kolejnych podmuchach wiatru. Gdy tak lawirowałam z parasolem pomiędzy innymi parasolkami na ulicy niczym Marry Popins, starając się jednocześnie wymijać kałuże i trzymać rozwiewany przez wiatr płaszcz, usłyszałam rozmowę dwóch nastolatek:
– To się na pewno nie uda – powiedziała jedna z nich
– Nie ma szans.
– Musiałabyś mieć mega farta, żeby się udało. Lepiej daj sobie spokój.
Ostatnie zdanie dotarło do moich uszu, gdy mijałam kobietę z wielkim czerwonym parasolem. Nie udało się wyminąć tego parasola. Doszło do zderzenia bocznego z moim. Popatrzyłam na złączone drutami parasole, odprowadziłam wzrokiem nastolatki i ruszyłam w swoją stronę nie dowiedziawszy się co „na pewno się nie uda”. I jaki pomysł umarł, zanim się narodził.
Ile razy słyszałam – „To się na pewno nie uda”? Setki, tysiące? Tak w odniesieniu do moich pomysłów, ale marzeń innych, tych którzy próbowali jakiś plan wdrożyć w życie. Nie wiem jak jest u Was, ale na mnie te słowa działają jak dodatkowe doładowanie. Mówcie mi tak jeszcze:)
Największą przeszkodą w realizacji naszych planów, jesteśmy my sami. Ograniczenia, które kreujemy w swojej głowie, stające się doskonałą wymówką braku własnego działania. Największą sztuką w realizacji marzeń jest pokonanie tych ograniczeń i działanie pomimo strachu. Każdego dnia, krok za krokiem. W stronę tego co kochamy i w co wierzymy.
Udanego dnia! R.