
PLAN B
„Brak planu B to najlepszy sposób by plan A się udał.” – takie słowa usłyszałam ostatnio w rozmowie z jednym inwestorów. Odrzucił start-up z powodu tego, że founderzy nie chcieli odejść z etatu. Tłumaczyli to tym, że muszą z czegoś żyć. Nie widzieli w tym problemu, twierdząc, że będą robić co trzeba po godzinach. Czyli według inwestora zaprezentowali kompletny brak chęci podjęcia ryzyka i zaangażowania się w projekt. W tym segmencie bowiem albo powinno się coś robić na 100%
albo w ogóle, a jeśli ktoś obawia się ryzyka – to zupełne nie jest to środowisko dla niego.
Rzeczywiście start-up to bardzo specyficzny rodzaj organizacji, z dużą dynamiką, sporo może się zmienić w bardzo krótkim czasie i baaardzo trudno w tego typu spółkach o work-life balance.
Powyższa myśl skłoniła mnie do refleksji czy kultura „more hustle”, „try harder” i „hiper motywacji” a’la Tony Robbins jest rzeczywiście jedyną opcją I nie można odnieść sukcesu robiąc coś „po godzinach”
Konkretne przykłady temu przeczą. I nie chodzi tylko o startupy. Steve Woźniak przestał pracować w Hewlett-Packard dopiero, gdy mógł utrzymać się z Apple. Pewnie teraz by go odprawili z kwitkiem. Larry Page i Sergey Brin dwa lata pracowali na Stanfordzie nim mieli podstawy rzucić wszystko i utrzymać się z Google. Mimo wszystko i tak mieli wątpliwości. Stephen King napisał pierwszą powieść po godzinach, w schowku na szczotki. Czy rzucił pracę?Dopiero, gdy zabezpieczył byt swojej rodziny.
Ciekawa jestem Waszej opinii? R.
Może Ci się spodobać

Dziewczynka z zapałkami
21 października, 2020
PAN BRUK I PANI WELON
27 września, 2022