KROPKA czyli o tym jak stałam się literackim faszystą
W świecie idealnym ten wieczór obfitowałby w magię, miłą niespodziankę i mały bukiet kwiatów.
A stał się obroną „kropki.”
– Czemu ty wszędzie te kropki wstawiasz w smsach – pada zdanie z drugiego końca kanapy. W głosie mojej rozmówczyni wyraźnie słychać wyrzut. Unoszę wzroku zdziwiona, bo kropka od lat kojarzy mi się z czymś ważnym w zdaniu. Ostatni akord, wieńczy dzieło. Must have. Zdanie powinno kończyć się kropką, chyba że kończy się trzykropkiem lub innym znakiem interpunkcyjnym.
– Bo zdanie kończy się kropką – moja odpowiedź, czy raczej pytanie zawieszone w gęstniejącej od irytacji atmosferze domowego ogniska wydaje mi się pytaniem retorycznym.
Moja rozmówczyni najwyraźniej nie tylko nie podziela mojego punktu widzenia, ale prezentuje skrajnie odmienny pogląd.
– To przestań tak robić. Kropka na końcu zdania jest zła. To nie jest jakiś esej tylko SMS Przestań wstawiać te kropki.
Zaskoczenie malujące się na moje twarzy tylko podnosi temperaturę i tak już dość gorącego powietrza.
– Kropka zostaje.– odpowiadam – Nie będę pisać bez kropek. Nie oddam kropki.
– Jesteś literackim faszystą. I ta buźka szydera! To jest mega niefajne! – dorzuca coraz bardziej poirytowana
– Ale że ? Przecież to uśmiech, radość. Dobry sygnał.
Oczami wyobraźni widzę lecące w moją stronę kontrargumenty, niczym lotki w środek tarczy w darcie. Tylko to ja jestem tą tarczą.
-Muszę cię tyle jeszcze nauczyć. – pada zdanie wieńczące, niczym rzut podwójnie punktowany.
Gdybym miała to jakoś spuentować i wyjść z twarzą to powiedziałbym, że wolę być jednak w życiu kropką, niż przecinkiem.
To jak wstawiacie kropki w smsach? Miłego wieczoru:), Renata